poniedziałek, 25 lipca 2016

Wróciłem do domu :) - relacja z konferencji


Drodzy Bracia i Siostry, oraz czytelnicy kochani, niestety ale wróciłem już wczoraj wieczorem do domu.
Cały wyjazd i to co się działo wokoło mnie to wspaniale zaplanowany plan Boży wobec mnie ale i za pewne wielu innych, którzy tam byli.

Bóg odpowiedział na moje modlitwy i dał mi to czego potrzebowałem na pewno :)
Ale może zacznijmy od początku.

Modliłem się od dwóch tygodni o wyjazd na jakąś konferencję abym mógł mieć większy kontakt realny z braćmi i siostrami. Pragnąłem również poprostu podróżować aby też poznać lepiej Boga.
Dwa dni przed wyjazdem postanowiłem poszukać jakiejś konferencji, ewentualnie jechać do zboru wolnych chrześcijan w Lublinie, do mych braci, których nie znam jeszcze a których chciałem poznać.
Już zaplanowałem w miarę wyjazd w niedzielę.
Dnia kolejnego po pracy otrzymałem telefon od mojego brata w Panu z kościoła zielonoświątkowego z propozycją wyjazdu do Puław w bieszczady na konferencję 3 dniową.
Brat powiedział, że miał przeczucie co do tego iż powinienem jechać tam, nie mylił się :)
Jak się okazało, miałem jechać z rodziną której wogóle nie znałem.
Mieliśmy wyjechać z samego rana w piątek. Lecz już na początku zmienili plany. Na szczęście udało się dogadać.
Po pracy w czwartek prosto pojechałem do Puław.
Miałem duże problemy z żołądkiem od paru dni, na szczęście jak tylko wsiadłem w auto, żołądek odpuścił :)
Modlitwy pomogły :)
4 godziny jazdy.


Jak się okazało, ta rodzina chodzi do zboru zielonoświątkowego, do tego samego budynku co ja, lecz oni na godzinę 16.
W połowie drogi naszły mnie dziwne myśli, których nie rozumiałem "jadę do źródła wszelkiego zła aby je pokonać"
Nie wiedziałem co mnie tam czeka, nie znałem żadnego tematu kazań, nic nie wiedziałem.
Wszystko Bóg wiedział ale nie ja :)
Wieczorem zakwaterowaliśmy się.
Piątek rano:
Okazało się, że jest to zjazd młodzieżowy, było tam ogrom młodych wierzących osób, pełno dziewczyn i chłopaków, pełno dzieci, ale i również wiele starszych osób.
Przeciągu jednego południa zdążyłem nagrzeszyć, gdyż byłem pochłonięty spojrzeniami na te kobiety młode, jakoby każda z nich mogła być możliwą kandydatką na żonę.
Pierwsze kazanie nie było skierowane dla mnie.
Drugie kazanie, było już w pewnym stopniu, otóż była mowa o wierze, i o pewności siebie.
Zrozumiałem wiele kwesti, o których zapomniałem. Wiele razy byłem zbyt pewny siebie.
Piotr również był pewny siebie, że nie zdradzi Jezusa. Jezus rzekł mu, że to uczyni a on się zaklinał, że tego nie uczyni bo tak był pewny siebie. Sami wiecie jak się zakończyło gdy nie usłuchał słów samego Boga. I ja sam byłem taki wiele razy.

Pod wieczór Bóg już zaczął mnie łamać, zacząłem sobie zadawać pytanie "Boże dlaczego mnie Tu przywiozłeś, po co? do miejsca gdzie jest ogrom młodych dziewczyn od których uciekam"
Bóg złamał mnie po części tak iż poszedłem po rozum i postanowiłem przestać na nie tak patrzeć, a zacząć szukać Jezusa w tym miejscu. Ulżyło mi.
Gdy wracałem już do swego miejsca zakwaterowania, powiedziałem jednemu bratu o moich myślach sprzed przyjazdu, że jadę do źródła wszelkiego zła aby je pokonać. Powiedziałem, że w połowie chyba wiem już po co mnie tu Bóg przywiódł.

Sobota: Kazanie pastora złamało mnie kompletnie... Pastor zaczął temat małżeństw, szukania partnerów i tego jak winno to wyglądać a jak nie powinno.
Opowiedział swoją przykrą historię jak poznał wspaniałą chrześcijankę i był pewny na TAK, że ją kocha, ale ona była na NIE WIEM. Powiedział, jak się to zakończyło, ona wyszła za innego, a on za inną, w tym samym dniu wzięli ślub.
Dlaczego mnie to złamało?
Ponieważ zostałem wystawiony na próbę wiary, przeżyłem odrzucenie ze strony chrześcijanki. Był to mój najgorszy moment w moim życiu gdy zacząłem chodzić za Panem.
Pastor zalecał aby młodzi modlili się o to by Bóg dał im żonę, męża odpowiedniego partnera.
Następnie aby jeździć na takie i podobne zjazdy młodzieżowe, a na tych zjazdach nie popełniać poważnego błędu jaki popełniłem pierwszego dnia, czyli patrzeć na każdą jak na partnerkę potencjalną.
Złamało mnie to ale to nie koniec.
Postanowiłem porozmawiać z tym pastorem w cztery oczy o moich przeżyciach ostatnich.
Opowiedziałem o moim problemie, który szczęśliwie rozwiązałem, lecz wciąż przeżywam smutki i poczucie oddalenia od Boga.  Wtedy On mi powiedział jak to wyglądało u niego.
Pastor ten nienawidził, źle życzył, był bardzo emocjonalny. Robił wszystko to co ja.
Z jednym wyjątkiem. Ja przeżyłem to jeden raz, On aż cztery razy! Zmurowało mnie to, gdyż zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi było potrzebne to usłyszeć.
Zdałem sobie sprawę, że Bóg mnie przyciągnął w odpowiednie miejsce.
Zaskoczeniem było dla mnie kolejnym fakt, iż pastor ten nie jest tamtejszym pastorem, ale został zaproszony pół roku temu a więc i pół roku temu tematy zostały pewnie uzgodnione.
Pół roku temu klęczałem przed Bogiem w cierpieniu i bólu, ryczałem do Boga o pomoc gdyż walczyłem o kobietę i nie udało się tego uczynić, walczyłem o Boga aby Go nie stracić.
Bóg widział moją szczerą nie jedną modlitwę. Zdałem sobie sprawę, że już pół roku temu Bóg zaplanował tą konferencje dla mnie!
To jest niesamowite jak bardzo daleko Bóg wybiegł z planami wobec mnie :)

Wieczorem tego samego dnia, młody chrześcijanin wszedł na kazalnice aby opowiedzieć o swojej ogromnej wierze i ufności jaką miał wobec Boga (odźwierciedlenie mojego stanu sprzed upadku).
Młodzieniec ten pewnego dnia stanął przed ogromnym wyzwaniem, ogromną próbą.
Pewnego dnia, jego ojciec pastor, którego bardzo mocno kochał zachorował.
Wylądował w szpitalu w bardzo złym stanie. Lekarze nie dawali szans na przeżycie.
Chłopak ten modlił się usilnie i był taki pewny, miał tyle wiary, że Pan uratuje jego ojca.
Tak wiele miał wiary, że nawet gdy stał w szpitalu późnym wieczorem przy ojcu w śpiące to nie zatrwożył się gdyż miał tyle wiary, pewności że Jezus uzdrowi go i wszystko będzie ok.
Ok północy wyszedł młodzieniec ze szpitala pewny, że rano już będzie ok.
Nad ranem dostaje informacje, że jego ojciec umarł...
W pierwszej chwili miał ochotę biec tam i modlić się o wskrzeszenie, ale jego wiara upadła kompletnie na dno.
Załamał się do ogromnego stopnia, do takiego, że nie potrafił wyznać iż Bóg jest dobry, on przestał czuć Bożą, jego dobroć i łaskę. Chłopak ten, musiał przejąć 3 dni później prowadzenie uwielbienia w zborze ojca swego. Wcale tego nie chciał, nie czuł tego, robił to z odrazą, bez wiary, z niechęcią istną.
Po miesiącu czasu, postanowił odpocząć, wyjechał w las na bezludzie.
Tam Bóg zaczął pokazywać mu na nowo wszystko, ujrzał przyrodę i jej piękno.
Bóg tam złamał go i dał mu nową nadzieję, nowe cele, dał mu siły i wiary.
Choć dziś jeszcze boli go strata ojca, to stoi z wiarą i świadczy o Bogu.

Chłopak ten przeszedł bardzo ciemną i długą dolinę. Zrozumiałem, że nie jestem jedynym, który utracił wiarę i ogrom siły, niezachwianie idealne prawie że.
To dało mi motywację.

Niedziela: kazanie na temat relacji między ludźmi w internecie, oraz o tym, że ten wirtualny świat nas pochłania, nasze uczucia, emocje. Dało mi wiele do zrozumienia.

No i powrót do domu.

Wspomnę tylko jeszcze, że było wiele wspaniałych świadectw nawrócenia się.
np. dorosły mężczyzna wytatuowany, przypakowany który spędził 27 lat w więzieniu.
Z wyglądu bardzo agresywnie wygląda. Zaś miłe było zasiąść wieczorem przy jednym stole z nim i rozmawiać jak z najlepszym kumplem :) Wogóle poznałem wielu ludzi nowych, i Bóg tylko mi potwierdził, że chrześcijaństwo i społeczeństwo wirtualne nie ma racji bytu. Że to tylko aluzja i kłamstwo zakryte w wielu przypadkach udawaną miłością.
W realu nie ma miejsca na tajemnice, na kłamstwa. Albo jesteś przed kimś całym jaki jesteś, albo jesteś spalony w oczach innych.
Temat na inny raz, który muszę poruszyć.
Było wielu innych ludzi wspaniałych, których chciał bym jeszcze zobaczyć.

Kolejną ciekawą historią jest, powstanie tego miejsca. Otóż Ci ludzie, którzy się tam osiedli, pochodzą z Czech. Dostali oni słowo od Pana, że mają jechać na te miejsca.
Istnieje proroctwo jakoby ma tam powstać wiele domów i ma być tam wiele ludzi, ma to być miejsce schronienia.
Ludzie zjezdzają się do tego miejsca prawie z całej polski a nawet i z zagranicy.
Na tym zjeździe było ok 400 osób. Bardzo wiele.

No i jeszcze jedna rzecz jaką będę wspominał a którą chciałem ukraść :D
Rzecz ta, to Woda ! :)
Jeszcze nigdy nie piłem tak dobrej wody jak tam.
Śniadanie do popicia nalewałem wodę, do obiadu wodę, kolacja też woda. i Podwieczorek też woda :)
Czysta krystalicznie, zero kamienia. Smak idealny :)

Wyjazd ten był odpowiedzią na moje modlitwy.
Wróciłem do domu silniejszy i wytrwalszy. Wróciłem do domu odmieniony.
No i zrozumiałem o co chodziło z tymi myślami, że jadę do źródła wszelkiego zła.
Tym wszelkim złem byłem ja, moje grzechy związane z kobietami.
Pragnienie żony, przerodziło się w frustrację pewną.
I choć kryłem to w sobie i zwalczałem, to i tak siedziało we mnie.
Potrzebowałem kopniaka solidnego od kogoś kto przeszedł to kilka razy :)
Bóg wiedział, czego mi potrzeba. Jest niesamowity! :)

Rozpisałem się trochę, no ale potrzebowałem tego.
Niech Jezus Chrystus wam błogosławi! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie życzę sobie wulgaryzmów i bluźnierstw.
Ów blog jest przeznaczony dla osób, które pragną zrozumieć Boga a nie krytykować Go.